• Dr Alexander Elder i jego niezwykła historia. Rozmowa z profesjonalistą



New York

 

Zasada 2% pozwoliła przetrwać dr. Alexandrowi Elderowi na rynku blisko 30 lat. Inwestuje głównie na rynku amerykańskim. Jest znanym wykładowcą oraz autorem bestselerowej książki „Zawód inwestor giełdowy".

 

Michał Masłowski: Czy może Pan opowiedzieć, skąd Pan pochodzi i jak to się stało, że teraz żyje i mieszka Pan w Nowym Jorku?

dr Alexander Elder: Urodziłem się w Leningradzie. Kiedy byłem bardzo młody, mój ojciec służył w radzieckiej marynarce wojennej. Pewnego dnia został przeniesiony do Tallina w Estonii, gdzie dorastałem. Tam chodziłem do szkoły oraz ukończyłem lokalny Uniwersytet na kierunku medycznym. Nie znosiłem sowieckiego systemu, a po inwazji na Czechosłowację w 1968 roku zdałem sobie sprawę, że nie mogę zostać dłużej w tym kraju. W tym czasie byłem studentem medycyny, oczywiście granice były zamknięte i nikt nie mógł do kraju wjechać, ani się z niego wydostać. Wkrótce ukończyłem szkołę medyczną i udało mi się dostać na statek płynący do Afryki. Stamtąd przedostałem się do Nowego Jorku. Wtedy nie wiedziałem nic o rynkach finansowych, nie umiałem w zasadzie niczego poza medycyną.

 

Jak został Pan profesjonalnym traderem?

Przez zupełny przypadek. Kiedy przybyłem do Ameryki, poznałem mojego dobrego przyjaciela. Był dużodr Alexander Elder starszy ode mnie, był prawnikiem i ciekawym człowiekiem. W swoim domu miał wielką bibliotekę i właśnie w niej znalazłem książkę: „Jak zarobić pieniądze na akcjach” – byłem nią zafascynowany! Intrygujące było to, jak można zarabiać pieniądze tylko myśleniem… Pożyczyłem od niego tę książkę i zacząłem czytać. Dowiedziałem się z niej, że nie trzeba posiadać pracowników, kalendarza, szefa – jedyne co jest niezbędne to myślenie. Ta książka podrzuciła mi pomysł i wtedy stała się straszna rzecz. Przeczytałem jakąś informację w gazecie i wybrałem akcje, które potem kupiłem. Tak zarobiłem pieniądze na mojej pierwszej transakcji. To była potworna rzecz, ponieważ miałem złudne wrażenie, że trading jest niezwykle prosty. Zarobiłem również na drugiej transakcji i byłem pełen nadziei na niesamowity dalszy sukces. To nie był najlepszy początek, ponieważ na początku przygody z rynkami finansowymi najlepiej jest stracić trochę pieniędzy – to uczy bycia ostrożnym. Z czasem pokochałem grę na giełdzie, gdyż jest to fascynująca gra, a ja jestem nieco uparty, więc nie poddawałem się. Zajęło mi jednak dużo czasu, zanim to wszystko rozgryzłem.

 

„Najważniejsze przede wszystkim, to dostosować rozmiar swoich inwestycji. Najgorszą rzeczą jaką robią początkujący traderzy to to, że inwestują za dużo w trakcie jednej transakcji. Narażają się na duże straty za pierwszym podejściem i potem boją się już inwestować.”

  

W dzisiejszych czasach mamy internet i możemy uczyć się o inwestowaniu z praktycznie nieograniczonych źródeł. Myślę, że na rynku jest wręcz zbyt dużo informacji – taki znak naszych czasów…

Zawsze bardzo dużo czytałem. Czytałem cały czas. Tak przy okazji, zeszłej nocy podczas lotu z Taipei do Nowego Jorku czytałem pewną książkę. Ta książka to „Sygnały i szumy” i traktuje o tym, jak wiele mamy do dyspozycji informacji. Ludzie mogą być skonfundowani, gdyż wiedza i informacja – to nie jest to samo. Ale wracając do czasów kiedy internet jeszcze nie istniał. Kiedyś spotkałem mężczyznę, który miał księgarnię wysyłkową która nazywała się: „Księgarnia Centrum Inwestycyjne”. Zacząłem kupować od niego książki i co ważniejsze - wszystkie je przeczytałem. Nie było takiej książki której bym nie przeczytał. Oczywiście dziś nikt nie jest w stanie przestudiować wszystkich książek z tej tematyki, ponieważ nastąpiła eksplozja ilości książek o inwestowaniu. Ale w tamtym czasie było ich może kilkaset, a ja… przeczytałem je wszystkie.

 

I dzięki temu przetrwał Pan na rynku, niech policzę, ponad 30 lat?

Niech pomyślę, chyba nieco mniej (śmiech, przyp. red.).

 

dr Alexander Elder 

 

 

Którymi z instrumentów finansowych handluje Pan najczęściej? Akcje, czy może kontrakty terminowe?

Gram stale na akcjach notowanych na giełdach w USA oraz na kontaktach terminowych. Są to kontrakty przeważnie na akcje oraz czasami na indeksy. Interesuję się również kontraktami na         surowce. Wciąż sobie obiecuję, że pewnego dnia nauczę się wystawiać opcje i każdego roku powtarzam sobie, że w następnym to już na pewno. Ale tak się jeszcze nie stało.

Czy ma Pan jakieś instrumenty, których Pan unika? Jeśli tak, to jakie i dlaczego?

Uważam, że nie ma najmniejszego sensu kupować opcji. Nigdy nie spotkałem osoby, która zarobiła na kupowaniu opcji. Każdy ma do opowiedzenia jakaś ciekawą i radosną historię, jak to kiedyś akcje były tanie, on kupił te akcje, po czym rynek eksplodował. Natomiast nie spotkałem nigdy osoby, która zbudowała znaczny kapitał dzięki opcjom. Jedynymi, którzy zarabiają na nich pieniądze to ci, którzy je wystawiają. Kupowanie ich to przegrana sprawa.

 ...

 

To tylko część artykułu. Całość ukazała się w numerze 4/2012 kwartalnika Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych "Akcjonariusz". Artykuł w wersji elektronicznej dostępny jest na stronie www.sii.org.pl

 

Opracowanie:

 

Akcjonariusz