• NewConnect okiem zarządzającego



wyscig

 

Tomasz Piotrowski, zarządzający Skarbiec TFI, ocenia małą giełdę przy okazji jej piątych urodzin.

 

Ocena rynku New Connect to kwestia perspektywy z jakiej się na niego patrzy. Z punktu widzenia inwestora instytucjonalnego rynek ten nie jest zbyt interesującą platformą do inwestowania, chociaż w założeniach twórców chyba nigdy też nie miał taki być. Wydaje się, że w pierwotnych założeniach przeznaczony był przede wszystkim dla inwestorów indywidualnych.

 

Ze względu na niskie standardy raportowania, problematyczną płynność czy bariery wejścia spółek, spółki które wchodzą w jego skład niosą ze sobą dość wysokie ryzyko inwestycyjne. Są to często spółki zbyt małe i na zbyt wczesnym etapie rozwoju, aby w nie inwestować. New Connect jest zdecydowanie ciekawszą perspektywą na przykład dla funduszy private equity czy venture capital, które mają szansę znaleźć tam spółkę, którą mogły wcześniej przeoczyć i wówczas w nią zainwestować.

 

Patrząc na strukturę tego rynku, słowo innowacyjność istnieje często tylko w nazwie spółek, nie jest to poparte żadnymi wynikami finansowymi. Nie można jednak, jak często się to robi, nazywać tego rynku „śmietnikiem” czy „wylęgarnią bankrutów”. Było i jest wśród nich wiele firm, które prędzej czy później znajdą się na rynku podstawowym GPW ze względu na swój ciekawy pomysł biznesowy i rozwój.

 

W celu udoskonalenia rynku New Connect należałoby wykonać coś co jest w zdecydowanej sprzeczności z immanentną cechą tego parkietu, jaką jest niski stopień rozwoju spółek tam wchodzących, tzn podwyższenie wielkości min spółki czy standardów raportowania – to może doprowadzić do sytuacji gdy koszt listingu spółki na tym rynku będzie dla niej zbyt wysoki i nie zdecyduje się ona na debiut na New Connect.

 

Opracowanie:

 

Puls Biznesu