• Relacje inwestorskie w zdrowiu i w chorobie



Felieton

 

Jest taka ciekawa zależność na rynku kapitałowym. W okresie koniunktury, gdy spółki biją kolejne rekordy swoich wyników nagle dziwnym trafem rośnie ich potrzeba komunikowania się z inwestorami. W centrum Warszawy jest wówczas problem, żeby po zakończeniu kwartału wynająć sensowną salę, która nadaje się na konferencję prasową, czy też spotkanie z inwestorami. Rośnie wówczas także potrzeba spółek do organizowania różnego rodzaju czatów, wysyłania mailingów, robienia dni otwartych w spółkach, itp.

 

To oczywiście bardzo dobrze. Ja zawsze przyklaskuję tej pozytywnej aktywności spółek. Niestety jest również zjawisko odwrotne. Przy serii złych wyników, jakoś nagle się okazuje, że spółki nie zamierzają organizować żadnego show podczas ogłaszania wyników, nie biorą udziału w spotkaniach z inwestorami, w zasadzie nie organizują i nie robią nic, poza obowiązkowym puszczeniem raportu okresowego.

 

Po czym poznać spółkę, która prowadzi prawidłowe relacje inwestorskie? Która nie lekceważy swoich akcjonariuszy i poważnie ich traktuje? Otóż ta aktywność w komunikacji nie maleje (albo przynajmniej maleje nieznacznie) w okresach dekoniunktury i powtarzalnych złych wyników.

 

Inwestorzy wbrew pozorom tego potrzebują! Jeżeli jest źle, to niech Prezes Zarządu takiej spółki przyjdzie na spotkanie i powie co ma zamiar zrobić, żeby przerwać złą passę! Zdarza mi się co jakiś czas dyskutować ze spółkami, zadając wprost pytania: „Czy weźmiecie Państwo udział w spotkaniu z inwestorami, podczas której zostaną zaprezentowane Państwa wyniki?” W odpowiedzi słyszę wówczas najczęściej: „Nie mamy czego inwestorom komunikować”. Ok, ja rozumiem, że niepotrzebne nagłaśnianie złych wyników, „chwalenie się” nimi nie służy dobrze wizerunkowi spółki, tylko niestety zarządzający zbyt często mylą tutaj dbanie o PR z prawidłowo prowadzonymi relacjami inwestorskimi.

 

Są oczywiście spółki, które niezależnie od koniunktury, często mimo asysty profesjonalnych agencji PR/IR, generalnie nie do końca czują swój publicznych charakter i konieczność komunikowania się z inwestorami (patrz zeszłotygodniowy przypadek JSW). Ale na szczęście są też spółki, które nawet w bardzo ciężkiej sytuacji nie zapominają, że mają akcjonariuszy, klientów, dostawców, itd. Mam tutaj na myśli PBG, która jest negatywnym bohaterem kilku ostatnich dni. Wnioskowi o upadłość towarzyszy jednak list Prezesa spółki do akcjonariuszy, uruchomienie specjalnej infolinii dla akcjonariuszy, pełna informacja o sytuacji spółki na stronie internetowej.

 

W takiej sytuacji trzeba oczywiście mieć świadomość, że prawidłowa komunikacja spółki z otoczeniem nie jest jej największym problemem. Zarząd PBG walczy o poprawienie płynności, walczy o przetrwanie i to jest ich najważniejsze zadanie. Ciekawy jestem jednak, ile spółek w takiej sytuacji odłączyłoby linie telefoniczne.

 

Opracowanie:


SII